Wolność. To była pierwsza myśl przelatująca przez moją głowę, gdy stanęłam na balkonie ośrodka motoryzacyjnego w Spielbergu. Wreszcie byłam szczęśliwa. Bez natrętnego ojca, służby oraz gburowatego pałacu pełnego nieprzyjemnych imprez. Tylko ja, Nico i Formuła. Coś, o czym od dawna marzyłam. Nie istniały ograniczenia, które zabraniały mi wychodzenia na tor, patrzenia na szybkie samochody czy też zakładania koszulek w jakikolwiek sposób związanych z tym pięknym sportem. Dla nich nie liczyłam się ja i moja osobowość. Raczej to, bym nie narobiła im wstydu swoimi nietypowymi zainteresowaniami. Ale już z tym skończyłam.
Spojrzałam na tablicę wyników, po czym delikatnie się uśmiechnęłam. Nico pierwszy. Raikkonen drugi. Verstappen trzeci. Niezłe podium, takiego jeszcze nie było. Z doświadczenia jednak wiedziałam, że wynikami z treningów zbyt mocno kierować się nie powinno, bo później można dostać ostrego oszołomienia czy porażającego rozczarowania. To zależy, w jakim miejscu znajdzie się team, któremu kibicujesz.
Pomachałam przejeżdżającej srebrnej strzale z numerem sześć. Pewnie tego nie widział, ale ten fakt mało mnie w tamtej chwili interesował. Zacisnęłam palce na barierce, po czym zamknęłam oczy i wystawiłam twarz do przyjemnie smagającego wiatru. Chciałam nacieszyć się życiem. Tym, co od niego dostałam. Bo najbliższe minuty, godziny, dni powinny być odwzorowaniem pewnego rodzaju powieści o dziewczynie, która wreszcie zgubiła dręczącą przeszłość, aby móc spełniać własne marzenia. Problem w tym, że gdy uniosłam powieki z szerokim uśmiechem, Nico stracił miano kierowcy z najszybszym czasem. Na jego miejsce wskoczył ktoś, kogo szczerze nienawidził. Facet z cudownym uśmiechem i wspaniałą osobowością przejawiającą się przesadną emocjonalnością. Osoba rozbudzająca we mnie szczerą fascynację, którą nie mogłam podzielić się z najlepszym przyjacielem przez oczywiste wydarzenia. Pewien Niemiec z ekipy Ferrari. Sebastian Vettel.
Potrząsnęłam głową wyobrażając sobie, co musiało dziać się w psychice Rosberga po triumfie jego rodaka w Malezji. Próbowałam się wtedy do niego dodzwonić, ale najwidoczniej nie miał ochoty na rozmowę ze mną, bo każde połączenie traktował naciśnięciem czerwonej słuchawki. Trochę mnie to dotknęło, jednak starałam się używać jak najbanalniejszych wymówek. Zrozumieć go i przestać się tym przejmować. Szczerze? Nie wyszło mi.
Resztę regulaminowego czasu treningu spędziłam na przyglądaniu się mknącym po torze niczym strzały wypuszczone z kuszy bolidom. Doskonale znałam budowę Mercedesów, skupiałam się więc w szczególności na konstrukcjach włoskiego zespołu i Red Bullach będących na domowym obiekcie. Dopiero po wywieszeniu flagi w szachownicę, przemoczona i zziębnięta do granic możliwości, opuściłam balkon. Podeszłam do barku, usiadłam na krześle, po czym zamówiłam zieloną herbatę. Musiałam pozbyć się sinych warg i zarumienionych z chłodu policzków przed spotkaniem Nico. Jego wzrok zabiłby mnie za lekkomyślność objawiającą się brakiem jakiejkolwiek bluzy czy też kurtki w bagażu podręcznym.
Pociągając każdy kolejny łyk z otrzymanego kubka, wpatrywałam się w otaczającą mnie przestrzeń i myślałam nad tym, jak będzie wyglądać moje życie. Bez zahamowań, z przyjacielem u boku. Nie mogłam mimo wszystko powiedzieć, że przekonałam siebie samą co do słuszności podjętej decyzji. Powinno być lepiej, ale czy naprawdę będzie? Nie miałam jednak najmniejszego zamiaru się tym przejmować. Odstawiłam naczynie, przewiesiłam niewielką torbę przez ramię, po czym gwałtownie odwróciłam się w obranym wcześniej kierunku. Wszystko byłoby w tych czynnościach jak najbardziej normalne, gdybym nie poczuła nagłego gorąca w okolicach żeber.
- Rany, przepraszam!
Podniosłam głowę, marszcząc brwi. Połowa kawy z mlekiem zdążyła się już wgryźć w moją jasną koszulkę. Ale zupełnie o tym zapomniałam, gdy zobaczyłam nachylającego się nade mną z miną zbitego psa mężczyznę.
- Nic się nie stało - wydukałam.
Sebastian Vettel. Patrzyłam wprost w błękitne, piekielnie czarujące oczy Sebastiana Vettela.
- Właśnie, że się stało! - odparł, podając mi garść najbliżej stojących serwetek. - Powinienem być bardziej ostrożny.
Zaśmiałam się serdecznie.
- Przecież każdemu może się zdarzyć.
- Niby tak, ale... - Zawahał się, przenosząc wzrok na moje tęczówki. Cholera! Czemu to spojrzenie każdą dziewczynę przyprawiało o szybsze bicie serca?! Było takie głębokie, takie oryginalne. - Zaczynać znajomość od wpadki, jaka beznadzieja.
Złapałam z uśmiechem jego dłonie usilnie próbujące zetrzeć plamę z mojej bluzki.
- Sebastian, spotkaliśmy się już wcześniej.
Z zaskoczeniem zmarszczył czoło, lepiej mi się przyglądając.
- Monaco 2011, podium - spróbowałam odświeżyć mu pamięć.
- Anabelle! - Uśmiechnął się szeroko. - Tylko co księżniczka robi w takim miejscu?
Pokręciłam głową z rezygnacją.
- Już nie jestem księżniczką. - Przyszło mi to z zadziwiającą łatwością. Choć od dawna wiedziałam, że przywiązana do własnego kraju wcale nie byłam. - Z tym tytułem mogłabym co najwyżej poczytać o Formule w lokalnych gazetach.
Niemiec skrzywił się delikatnie. Zaraz jednak na jego twarz powrócił ten charakterystyczny, pogodny wyraz, który zdecydowanie bardziej mi się podobał.
- Nie myślałem, że się tym interesujesz.
Zapadła chwilowa cisza, bowiem nie miałam najmniejszego zamiaru psuć tej konwersacji wzmianką o Nico. Staliśmy naprzeciw wpatrując się w siebie, co wiele osób skrępowałoby do granic możliwości. Ja jednak cieszyłam się tymi sekundami. Zawsze marzyłam, by móc przeżyć coś takiego z każdym mistrzem świata F1, zobaczyć, jacy są naprawdę i w możliwie dużym stopniu ich poznać. Sebastianowi z kolei taki obrót spraw chyba nie bardzo przypadł do gustu.
- A tak poza tym... - zawahał się, kładąc dłoń na moim ramieniu. - Jesteś cała mokra! Przeziębisz się.
Prychnęłam lekceważąco.
- Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę.
- Może i dzieckiem nie jesteś, ale nie pozwolę Ci chodzić w przemoczonych ubraniach.
Zdjął swoją czerwoną bluzę z logo Ferrari na piersi, po czym okrył nią moje ciało. Natychmiast poczułam błogie uczucie ciepła rozchodzące się od łopatek w dół, jednak nie mogłam na to pozwolić.
- Seb...
- Żadnych takich sztuczek! - przerwał mi, gdy próbowałam oddać mu już i tak wilgotną część garderoby. - Zaraz załatwię sobie drugą, a ty masz natychmiast iść się przebrać. Jasne?
Pokręciłam głową z uśmiechem. Chcąc nie chcąc, urzekła mnie ta jego troska.
- Uparty jesteś, wiesz?
- Wszyscy mi to mówią. - Poruszył zabawnie brwiami. - A teraz proszę, tam masz łazienkę.
Wskazał palcem za mnie. Podziękowałam mu jeszcze, odwróciłam się i zaczęłam stawiać coraz to kolejne kroki do wyjścia. Nie planowałam jednak zawitać w toalecie. Moim celem została ekipa Mercedesa, choć pojawienie się tam w bluzie kierowcy Ferrari było pewnego rodzaju prowokacją. Ale nie chciałam jej zdejmować. Spodobała mi się. Kolor, wiążąca się z nim historia, mała, wyszyta kopia autografu właściciela na ściągaczu, którą od razu zakryłam dłonią. Nawet ten zapach, będący odwzorowaniem czterokrotnego mistrza świata. Kogoś, z kim dla świętego spokoju nie powinnam rozmawiać.
Stanęłam przed tylnym wejściem do boksów. Powoli rozejrzałam się wokoło nie wiedząc, co właściwie powinnam zrobić. Wyjęłam więc telefon i od razu wysmarowałam sms-a do Nico.
Ana: Jestem na tyłach. Skończyłeś już? ;)
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Nico: Daj mi pięć minut.
Westchnęłam, chowając komórkę do kieszeni jeansów. Z nudów zaczęłam rozglądać się po okolicy. Nic jednak nie przyciągnęło mojej uwagi na tyle, bym mogła zapomnieć o czekających mnie pytaniach na temat tego, co na siebie włożyłam. A raczej co wcisnął mi Sebastian. Z względów własnego bezpieczeństwa nie mogłam użyć tej wymówki, więc musiałam pomyśleć nad inną, zdecydowanie lepszą. Taką, która nie tylko udobruchałaby mój występek, ale też ukryła fakt, do kogo ta bluza tak naprawdę należała.
- Cześć kochanie!
Podskoczyłam, czując czyjeś dłonie na własnej talii.
- Uwielbiasz mnie straszyć, prawda?
Odwróciłam się i od razu mocno wtuliłam w pierś przyjaciela.
- To moja specjalność od czasów gdy mogłaś mnie nazywać swoim własnym, prywatnym piratem - odparł, przegarniając pasma moich włosów palcami. - A tak w ogóle, to jest coś, o czym nie wiem?
Odsunęłam się, zmarszczyłam brwi z zaciekawieniem, po czym spojrzałam w jego oczy. Momentalnie wskazał na logo Ferrari. Delikatnie zagryzłam wargę, wahając się jeszcze chwilę nad obraniem strategii.
- O to Ci chodzi... - Myśl Ana, myśl!! - Jakiś mechanik w kafejce wylał na mnie kawę. Wcześniej zmokłam na balkonie, bo nie chciałam przegapić treningu, a on był tak miły, że dał mi swoją bluzę.
Kłamstwo. Chociaż... Nie do końca. Zmieniłam tylko jego największego rywala w stawce na pozornego mechanika Scuderii. Może nie zgrzeszyłam aż tak bardzo?
- W porządku. - Wywrócił teatralnie oczami. - Wszyscy są tutaj przesadnie mili.
- Tak, masz rację.
Zdziwiła mnie jego spokojna reakcja na tę wiadomość.
- Ale jutro, w trakcie kwalifikacji będziesz miała na sobie zdecydowanie inne barwy - stwierdził, dumnie wypinając pierś. - Nico Rosberg, kierowca, któremu kibicuje była księżniczka Monaco, najładniejsza i najgenialniejsza przyjaciółka, do tego jedyna dziewczyna na świecie, która umiałaby bez problemów zastąpić mojego inżyniera wyścigowego.
Uderzyłam pięścią w jego ramię.
- Czy ty czasem nie przesadzasz?
Zaśmiał się, kręcąc głową. Zaraz jednak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Tęskniłem za tobą. Bardzo, bardzo, bardzo!
Tego mi właśnie brakowało. Jego bliskości, zapachu, ciepłych dłoni obejmujących moją talię, słów pocieszenia, braterskiej miłości i szybszego bicia serca, adrenaliny, które zawsze mi przy nim towarzyszyły.
- Ja za tobą też, Nico.
Stanęłam przed lustrem, starannie szczotkując zęby. Zbliżała się północ i po obejrzeniu kilku odcinków kryminalnego serialu, postanowiłam położyć się spać. Wyplułam pastę, przemyłam twarz chłodną wodą, spięłam włosy w luźnego koka, po czym przeszłam do pokoju poprawiając jeszcze trochę za dużą piżamę. Nie do końca wiedziałam, jak teraz będzie wyglądać moje życie. I szczerze mówiąc zaczynał mnie ten fakt lekko dręczyć. Codzienność z Nico u boku może okazać się wcale nie tak trafionym pomysłem, jakim z początku się wydawał. Chodzenie na wyścigi, stanie u jego boku, imprezowanie, cieszenie się ze zwycięstw, wspieranie po porażkach, zagłębianie w tajniki tego pięknego sportu... Te aspekty jak najbardziej mi się podobały. Problem pojawiał się gdzie indziej.
Wzięłam do ręki bluzę Ferrari. Przejechałam palcem najpierw po logo, uśmiechając się na widok czarnego, wierzgającego konia, który od czasów Michaela Schumachera rodził we mnie pewnego rodzaju silne, pozytywne emocje. Później przeniosłam wzrok na napis "Scuderia", aż wreszcie dotarłam do wyszytego autografu właściciela. Uniosłam kąciki ust, oblizując spierzchnięte wargi. To był właśnie problem. Kłótnia między Nico i Sebastianem, który wydawał się naprawdę bardzo fajnym facetem i którego nie miałam zamiaru odstawiać na bok przez ich spór. Znając jednak Rosberga, nie będzie w stanie tego zaakceptować. A wtedy to między nami może zrobić się nieciekawie...
- Ana? - Doszło mnie ciche pukanie do drzwi. - To ja, Nico. Otworzysz?
Spanikowana wrzuciłam bluzę do torby stojącej przy szafce. Przeczesałam włosy palcami, po czym ruszyłam do drzwi. No pięknie! Wyszłam z jednego bagna i zaraz wpakowałam się w drugie.
Pociągnęłam za klamkę, starając się wyrzucić z głowy wszelkie wątpliwości. Co ma być, to będzie.
- Trochę Cię dzisiaj zaniedbałem - stwierdził Niemiec. Od pięciu godzin siedział na zebraniu Mercedesa, omawiając jakieś ściśle tajne sprawy. - Ale co powiesz na jedną rundkę? Albo dwie?
Zaśmiałam się, kiedy wyciągnął zza pleców najnowszą wersję Fify.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie umiałam w to grać.
Wpuściłam go do środka z o wiele lepszym humorem.
- Dam Ci fory, obiecuję - odparł, siadając na zadziwiająco dużym łóżku.
- A i tak znów przegram dwucyfrowym wynikiem. To raczej nie dla mnie.
Spuścił głowę lekko zrezygnowany.
- W takim razie co chcesz robić?
- Myślę, że mam lepszą grę. - Z miną, która, jak miałam nadzieję, wyglądała na tajemniczą, sięgnęłam do walizki. Wyjęłam pudełko, przyjrzałam mu się, po czym pokazałam Nico. - Chyba lepsza, nie uważasz?
- F1 2014? - Uśmiechnął się cwaniacko. - Nie myślałem, że ją masz.
- Jedyna rzecz związana z Formułą, którą tata pozwalał mi robić - westchnęłam, siadając naprzeciwko. - Czyli gramy?
- Ja sobą!
Prychnęłam, włączając telewizor i konsolę.
- Zadziwiający wybór. - Skwitowałam to delikatnym uśmiechem. - W takim razie ja będę...
- Polecam Verstappena. Młody ma talent.
- Jasne, ty pojedziesz zawodnikiem, który siedzi w tym od dawna i ma status bardzo dobrego, a ja się będę tłuc debiutantem. Spadaj! Wybieram Vettela.
Spojrzał na mnie spode łba, nieznacznie marszcząc czoło.
- Bluza Ferrari, granie Sebastianem... Zaczynasz mi się porządnie staczać!
Zrobiłam to z premedytacją. Chciałam się przekonać, czy gdybym normalnie gadała z Vettelem, Hulkenbergiem, Alonso, Hamiltonem czy innymi zawodnikami, za którymi on nie przepada, wybuchłaby wielka afera.
- Nie narzekaj, przynajmniej będzie zacięta walka. - Chyba tego nie kupił. - Okej, w takim razie biorę Fernando. Ewentualnie Felipe.
- Dobra, jedź Sebem i nie marudź.
Uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Wygram!
- Dobre żarty!
Tego mi właśnie brakowało. Jego bliskości i radości. Przytuleń bez podtekstów, wspólnego spędzania czasu, ciągłego przekomarzania się o mało istotne sprawy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wszystkie moje wątpliwości, obawy powinny pójść spacerem do kosza. Przesadzałam. Niepotrzebnie wybiegałam w przyszłość. Jedna rozmowa z czterokrotnym mistrzem świata nie oznaczała od razu wielkiej znajomości. A dla przyjaźni z Nico bez problemu powinnam być w stanie trzymać się daleko od połowy stawki, z którą ma na pieńku. Bo ona jest jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna. Cieszę się, że mogę mieć kogoś takiego przy sobie.
~*~
Samo opowiadanie bardzo lubię, ale ten rozdział średnio przypadł mi do gustu. Widzę w nim same niedociągnięcia, niestety. Czekam jednak na wasze opinie, liczące się dla mnie tysiąc razy bardziej, niż moja własna. Dziękuję za komentarze pod prologiem i mam nadzieję, że was nie zawiodę ;*
Typowy Seb. Miły, kochany i troskliwy. :)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. Ja w nim nie widzę żadnych wad. Przesadzasz kochana :*
Czekam na kolejny i na pewno z chęcią będę czytać bo jestem ciekawa jak potoczy się sytuacja i czy Nico odkryje od kogo jest bluza. Po za tym jestem fanką formuły ♥
Życzę weny :*
Seb to Seb, sama Cię przekonałam, ze jego nie da się nie kochać:))
UsuńOczywiście dziękuję za przemiłe słowa i wsparcie. Jesteś wspaniała! ;*
Witaj! ;*
OdpowiedzUsuńKolejne cudo, które wyszło spod Twojej ręki. Niezwykle podobał mi się początek. Nawiasem mówiąc, czytałam go kilkakrotnie. ;))
Świetnie piszesz. Aż samo chce się to czytać, naprawdę! ♥
Równie genialnie wykreowałaś bohaterów opowiadania. ;)
Sebastian jest kochaniutki. ♥ Chciałabym takiego! hehe ;D
Intrygująca jest także sprawa z Nico. ;) Odkryje w końcu prawdę czy nie?
Jestem niesamowicie ciekawa!
Buźka. ;**
Sebastian to Sebastian, on inny być nie może ;))
UsuńNie chciałam co prawda robić z niego przesadnego ideału, ale moja obsesja odbija się niestety również na przebiegu opowiadania xd
Dziękuję za przemiłe słowa i pozdrawiam! ;*
Co jak co, ale Formuły 1 to ja nie ogarniam, więc jakby co to nie zwracaj uwagi na moje niedociągnięcia :D
OdpowiedzUsuńSam rozdział mi się podoba. Świetnie piszesz, dobrze się to czyta :)
Czekam na nowość!
Nie ma sprawy:)) Formuła jest ciężka do ogarnięcia, więc postaram się nie walić niezrozumiałymi nazwami. W razie czego oczywiście pytać, wyjaśnię;)
UsuńDziękuję za miłe słowa i pozdrawiam! ;*
Rozdział świetny! Pierwszy raz czytam takie opowiadanie, tak więc jestem na sto procent pewna, że jeszcze nie raz i nie dwa mnie zaskoczysz.
OdpowiedzUsuńA skoro już o pewności mowa, to coś czuję, że niby zwykły kawałek materiału, a jednak bluza ta jeszcze o sobie przypomni, haha.
Nie mogę się już doczekać kolejnego!
Lecę teraz na drugi, buziaki :)
Nie dziwię się, ze pierwszy raz czytasz coś takiego, bo liczbę aktywnych opowiadań o F1 mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, niestety.
UsuńAle dziękuję i pozdrawiam! ;*
Kochana, nie przyjmuję do wiadomości słowa 'niedociągnięcia'. Wszystko jest cudne! W żaden sposób nie możesz myśleć, żeby na cokolwiek narzekać!
OdpowiedzUsuńPojawił się Sebek! Od razu wielki uśmiech :) Nie sądziłam, że tak szybko spotka się z naszą główną bohaterką. Bardzo mnie zaskoczyłaś. Oczywiście w 100% pozytywnie! Vetti, jak Vetti zawsze kochany! We wszystkich sytuacjach :)
Nie wiem, jakim cudem, ale napisałaś tutaj o dwóch grach, które kocham. Jak Ty to robisz? :)
Czekam na kolejny, bo jakżeby inaczej!
Dużo weny!
Buziaki ;***
Bo Sebi to Sebi xd
UsuńZwykle głównych bohaterów poznaję dosyć wcześnie, by nie przedłużać niepotrzebnie opowiadania. A że taka wersja mi przypasowała, to tak się stało:))
A co do gier... Bo to chyba jedyne, w które umiem grać, haha. I jestem piekielnie wściekła, że F1 2015 nie ma na PS3 ;-; Głupie, nowe PS4!
Dziękuję i buziaki! ;**
Chyba tu zostanę. Niby Formuła 1 nie jest jakąś moją wielką pasją, a mama zabrania mi oglądania jej, ale chętnie przeczytam historię księżniczki i jej dwóch pomagierów.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, trafiłaś z bohaterami niemal idealnie, bo Kimi, Nico i Sebastian to moi ulubieni kierowcy (może dlatego, że innych zbytnio nie znam, ale nie przywiązujmy wagi do takich szczegółów xD).
Przypadła mi do gustu ta opowieść. Anabella to interesująca postać, no i otacza się wspaniałymi ludźmi. W końcu kto nie marzy o byciu przyjaciółką samego Rosberga oraz wręczaniu nagród Vettelowi?
Skoro już o tym mowa, zastanawiam się czy Sebastian pamięta imię każdej kobiety, która wręczała mu nagrodę i datę oraz miejsce tejże sytuacji xD
Pamiętam swój sen sprzed x lat. Był nieco podobny do spotkania Sebu i naszej księżniczki, tylko tam głównym bohaterem był Michał Łasko a scenerią dyskoteka. Tak czy inaczej, to bardzo uroczy sposób poznania. Sebastian taki dżentelmeński, kto by pomyślał. Słodkie było także wybranie do gry postaci Vettela xD
Ciekawi mnie skąd ta nienawiść pomiędzy Nico i Sebastianem. Była między nimi od zawsze czy dopiero się zrodziła? W realnym życiu nie dostrzegam między nimi aż tak negatywnych uczuć. Bez wątpienia ewentualna znajomość Vettela z księżniczką ich nie poprawi.
Czekam jeszcze na pojawienie się Kimiego, ciekawi mnie, jaką odegra tu rolę.
Wyczekuję ze zniecierpliwieniem ciągu dalszego. Chcę wiedzieć co z czerwoną bluzą :D
Gdy będę miała możliwość, dodam bloga do obserwowanych. Z góry przepraszam też za błędy, piszę z telefonu.
Jeśli znajdziesz chwilę, zapraszam również do siebie.
zostan-z-nami.blogspot.com
Ojejku, jaki piękny szablon. Przecudowny *♡* w wersji dla komórek go nie widziałam, bo wspomniałabym w poprzednim komentarzu :/
UsuńPozdrawiam gorąco :*
Cii, ją zapamiętał xD A tak szczerze to zwykle raczej osoby wręczające nagrody już znają, bo są one związane z motorsportem. A księżniczka Monaco... Cóż, Rosberg z prawdziwą ma całkiem niezły kontakt, w końcu tam się wychował. Połowa stawki F1 mieszka w Monaco, dlatego śmiem twierdzić, że większość osób jej imię zna xd
UsuńTrochę banalności w opowiadaniach nie zaszkodzi;)
Ja Nico nienawidzę, ten człowiek strasznie działa mi na nerwy. Jego spór z Sebastianem w rzeczywistości trochę już przygasł, ale podejrzewam, że jak Vettel zacznie dominować, to to wróci. A wielka szkoda, bo takie kłótnie są tutaj niepotrzebne.
Oczywiście bardzo dziękuję za niezwykle motywujący komentarz i mam nadzieję, że nie zawiodę.
Również pozdrawiam!! ;*
Opowiadanie o F1, dziękuję Ci, już Cię za nie kocham!
OdpowiedzUsuńSeb taki kochany aw
Naprawdę z miłą chęcią będzie mi się czytać te rozdziały, wiem to
Czekam już na kolejny, pozdrawiam i powodzenia!
Jak ja się cieszę, że przybywa osób, które oglądają ten piękny sport ;))
UsuńBardzo, bardzo dziękuję i również pozdrawiam!
Kocham! Kocham! Kocham!
OdpowiedzUsuńSebastian jest taki słodki i opiekuńczy :) Czytając scenę z nim, uśmiechałam się do monitora jak głupia :D
Nawet Rosberg mnie tutaj aż tak nie drażni, jak w prawdziwym życiu.
Mam nadzieję, że Anabelle wygrała z Nico :P
Kocham jak Seb czochra sobie włosy <3
Czekam na następny
Pozdrawiam, Molly :*
PS. Dzięki za komentarz na moim blogu, nawet nie wiesz jakiego kopa do pracy dostałam :) Dziękuję <3
Czyli nie tylko mnie prawdziwy Nico irytuje do granic wytrzymałości? Jak dobrze :))
UsuńMasz rację, Seb czochrający sobie włosy to po prostu miód *-* Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dotarłaś na tego bloga ;))
A to, że dałam Ci motywację do pracy jakimś tam komentarzem cieszy mnie jeszcze bardziej!! Bo piszesz wspaniałe opowiadanie i ani waż się go usuwać, zawieszać, czy nagle kończyć, jasne?!?! <3