poniedziałek, 2 listopada 2015

Part Five

Wpatrywałem się w stojącą przede mną kobietę, wypowiadając pierwsze lepsze słowa przyniesione przez ślinę na język. Moją głowę ciągle zaprzątał ten jeden, beznadziejny pit stop, zaprzepaszczający szanse na podium. Głupia, zepsuta nakrętka nie chciała dać mi spokoju usilnie przypominając, że coraz to bardziej oddalam się od mistrzowskiego tytułu. Wyniku, do którego na początku sezonu nawet nie miałem zamiaru dążyć, ale teraz wszystko się zmieniło. Teraz już wiem, że nasz samochód jest naprawdę konkurencyjny i znajdujemy się w o wiele lepszej sytuacji, niż przypuszczaliśmy.
- W alei serwisowej pojawił się problem, jakiego czasem trudno uniknąć. Nie ma sensu nikogo za niego obwiniać. Jesteśmy jednym zespołem i gdy wszyscy staramy się dawać z siebie wszystko, w naszą pracę mogą się wkraść tego typu przypadki. - Wymusiłem uśmiech mający na celu ukrycie targającej mną frustracji. - Oczywiście wolałbym zakończyć zmagania z trofeum za trzecie miejsce, ale za rok wrócimy tutaj z takim samym celem.
Mówiłem prawdę. Nikogo konkretnego za ten incydent nie obwiniałem. Byłem po prostu zły na samego siebie, że nie potrafiłem wykrzesać z bolidu nic więcej. Że nie byłem w stanie dogonić uciekającego mi Massy.
- Dziękuję za rozmowę.
Pokiwałem głową. Chwilę później kierowałem się już ku wyjściu z parku zamkniętego. Zgarnąłem ze stołu butelkę wody mineralnej, odkręciłem korek, pociągnąłem łyk, po czym odstawiłem ją na bok. Kątem oka widziałem wywracającego oczami Kimiego udzielającego wywiadu tęgiemu mężczyźnie w podeszłym wieku. Takie widoki doprowadzały mnie niemalże do łez przez śmiech, bowiem Raikkonen nigdy do wylewnych osób nie należał, jednak dzisiaj wywołał tylko nieznaczną poprawę humoru zmieszaną z delikatnym uniesieniem kącików ust.
Oparłem się o barierkę, po czym kreśląc stopą w nawierzchni chodnika bliżej nieokreślone kształty, zacząłem schodzić myślami na inne tematy.
Zastanawiałem się, jak dużo gorzkich słów będzie mi dane wysłuchać od Fabiana. Młody zawsze dzwonił do mnie kilka godzin po wyścigu, dzieląc się wrażeniami i własnymi spostrzeżeniami, nie przebierając w krytyce zawodników, a szczególnie mnie! Obaj uwielbialiśmy sobie wzajemnie docinać.
Następnie przeniosłem się na Silverstone. Przywoływałem w pamięci zeszłoroczny pojedynek z Alonso i zacząłem się zastanawiać, co czeka mnie za kilkanaście dni. Liczyłem na zwycięstwo, ale nie byłem do końca pewien, czy nas na nie stać.
Aż doszedłem do punktu kulminacyjnego całego zamieszania w moich myślach. Do czegoś, co od wczoraj nie dawało mi spokoju i uniemożliwiało całkowite skupienie w trakcie wyścigu. Zacząłem myśleć o Anie. Wsparciu, które mi okazała i niesamowicie szczerym uśmiechu potrafiącym oczarować nawet najbardziej nieczułego człowieka na ziemi. Zastanawiałem się, jakim cudem zawarła przyjaźń z kimś, kto jest aż takim jej przeciwieństwem. Kto potrafi jedynie kłamać, kręcić i narzekać.
- Halo, ziemia do Seba!
Zatrzepotałem powiekami, krzywo uśmiechając się do machającego ręką Kimiego.
- Myślałem, że jeszcze nie skończyłeś.
- Tak, jasne - skwitował w charakterystyczny dla siebie sposób. - A o czym tak naprawdę myślałeś?
Potrząsnąłem głową, spuszczając wzrok.
- Nieważne - westchnąłem. - Idziemy?
Raikkonen zlustrował mnie od stóp do głów, po czym przytaknął i skierował się ku wyjściu. Założył na głowę kaptur, a ja rozpiąłem kombinezon, ściągnąłem rękawy i przewiązałem je w pasie uwalniając spocone ramiona od zbędnego już okrycia.
- Jesteś pewien, że nic Ci nie jest? - spytałem, mając w pamięci groźne wyglądający wypadek z początku wyścigu.
- Ile razy masz zamiar jeszcze o to zapytać? Wszystko okej.
Skrzywiłem się.
- Powiedz mi lepiej, jakim cudem straciłeś to podium?
- Zepsuta nakrętka w trakcie pit stopu i siedem sekund w plecy - odparłem zrezygnowany. - Massa mi uciekł. Próbowałem, ale był za daleko.
Kimi poklepał mnie po plecach z delikatnym uśmiechem.
- Głowa do góry. Następnym razem będzie lepiej!
Wypowiedział jeszcze kilka zdań, które jednak nie dotarły już do mojej świadomości. Myślami byłem gdzie indziej. 
Stanąłem na samym środku drogi prowadzącej do boksów, czując w okolicach serca znajome ukłucie zazdrości. Rozradowana Ana obdarzała stojącego naprzeciw Nico szerokim uśmiechem, trzymając dłonie na klatce piersiowej Niemca. Następnie rzuciła mu się w ramiona, a on płynnym ruchem okręcił ją wokół własnej osi.
Przełknąłem głośno ślinę i speszony odwróciłem głowę do Kimiego, kiedy jej spojrzenie spotkało się z moim.
- Sebi, wszystko w porządku?
Wziąłem głęboki oddech, jednocześnie kręcąc głową.
- Jak najlepszym...
Zagryzłem dolną wargę, chcąc uciec z tego miejsca możliwie najszybszym tempem. Dostarczyłem sobie kolejną zagadkę do rozwiązania.
Byłem zazdrosny o ich przyjaźń, czy... Czy o nią?
Wyśmiałem samego siebie. Po prostu przez brak bliskiej osoby ponownie zaczynałem wariować. Niemożliwe było, bym zaczął do niej coś czuć po tak krótkim czasie.


Wywróciłem oczami, widząc wymachującego rękami Hamiltona. Zagryzłem dolną wargę, starając się powstrzymać emocje każące wywalić mi go z pokoju i po prostu wyłączyłem myślenie. Jednak to nic nie dało. Do mojego mózgu nadal dochodziły jego okropnie nieprzekonujące słowa.
- Nico mi mówił, że jesteś beznadziejny, ale mu nie wierzyłem - westchnął dwukrotny mistrz świata, siadając na idealnie pościelonym łóżku. - Czemu ty nigdy nie ustąpisz, co? To tylko jedna impreza! Jedna!
- Nie chce mi się patrzeć, jak celebruje swoje zwycięstwo. Nie po zaprzepaszczeniu szans na lepsze punkty.
Lewis teatralnie zanurkował w pościeli i zaczął uderzać głową w poduszkę, wydając przy tym z siebie bliżej nieokreślone dźwięki.
- Boże, Seb! To chociaż uratuj przed nim Anę. Maite mówiła, że to naprawdę fajna dziewczyna i szkoda by było, gdyby spędziła cały wieczór z takim idiotom.
Zadrżałem. Na wspomnienie obrazu ramion Rosberga obejmujących jej zgrabną figurę całe moje ciało przeszywał zimny dreszcz. Starałem się wyrzucać z siebie wszystkie możliwe powiązania z przyjaciółką największego wroga, ale prawda była taka, że polubiłem ją. Wczorajszy wieczór otworzył mi oczy i zrozumiałem, jak wielkie szczęście spotkało tego debila, że ma przy sobie tak wspaniałą osobę.
- W porządku - zgodziłem się.
Brytyjczyk wyskoczył w górę z radości i uśmiechnął się szeroko.
- Za pół godziny na dole! - krzyknął, po czym wybiegł na korytarz. - I żebyś mi się nie rozmyślił!
Westchnąłem zrezygnowany. Pokonałem dystans dzielący mnie od spakowanej i zapiętej już walizki. Wyciągnąłem z niej jasną koszulę oraz jeansy z adidasami do kompletu. Wszedłem do łazienki, by się szybko odświeżyć, a kiedy stanąłem przed lustrem prawie gotowy, przez moją głowę przeleciała jedna, niby niezobowiązująca, a jednak dziwna myśl. Czy zrobię na niej wrażenie?
Zmarszczyłem czoło w geście zastanowienia. Coś mi nie pasowało...
Sięgnąłem po opakowanie perfum, które tak bardzo kochała Hanna. Ale nie chciałem o niej myśleć. Już dawno pogodziłem się z jej odejściem i nie miałem zamiaru roztrząsać teraz dawnych ran. Spryskałem ubranie, poprawiłam będące w lekkim nieładzie włosy i stwierdzając, że nie jest najgorzej, wyszedłem z pokoju. Stawiając każdy kolejny krok coraz bardziej czułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Nie miałem przecież pewności co do tego, czy Rosberg zareaguje w miarę możliwości normalnie, widząc mnie z jego najlepszą przyjaciółką. Od zawsze był nieobliczalnym człowiekiem. Jednak nie umiałem się wycofać. Coś kazało mi iść dalej. Nie użalać się nad sobą. Uśmiechnąć się, wejść na salę i rozluźnić.
Tak też zrobiłem. Z uniesionymi kącikami ust złożyłem na policzku stojącej przy recepcji Maite delikatny, nic nieznaczący pocałunek, po czym skierowałem się w odpowiednim kierunku.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu wyszedłeś do ludzi.
- Maite...
- Nie Sebastian! - Wiedziałem, co mnie teraz czeka. Godzinne kazanie na temat tego, co mi wolno, a czego nie. - Minął ponad rok, a ty nadal zachowujesz się jak zraniony szczeniak. Zapomnij o niej. Nie jest tego wszystkiego...
- Zapomniałem! - przerwałem jej, chcąc uniknąć bezsensownych tłumaczeń. - I myślę, że ponownie się zakochałem.
Portugalka uniosła brwi w geście zdziwienia.
- W takim razie gratuluję.
Sam nie wiedziałem, dlaczego to powiedziałem. W moim życiu zmieniło się niewiele. Mógłbym nawet powiedzieć, że na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy nie zmieniło się dosłownie nic. Liczyła się tylko Formuła. Dla niej żyłem. Chciałem chyba po prostu zakończyć ciągłą gadaninę na temat Hanny i tego, jak powinienem zachowywać się po rozstaniu.
- A gdzie wywiało Lewisa? - spytałem w celu zmiany tematu.
- Nadal ściąga na dół jak największe towarzystwo. Tym razem nawiedził Carlosa i siedzi u niego już dobre pół godziny.
- Młody jeszcze jest, zdąży się wyszumieć.
Maite szczerze się uśmiechnęła, przystając zaraz przed wejściem do hotelowego klubu.
- Szkoda tylko, że Lewis tego nie rozumie.
Pokiwałem głową z uznaniem, następnie otworzyłem drzwi i przepuściłem ją przodem. W środku pachniało już mieszaniną różnorakich perfum, zarówno damskich, jak i męskich połączony z potem bawiących się osób oraz alkoholem. Na parkiecie roiło się nie tylko od nastolatków, ale także członków ekip, czy kierowców i ich partnerek. Zaśmiałem się widząc wywijającego tyłkiem Allisona, który zaraz zaczął do mnie machać. Był już mocno wstawiony. Odwzajemniłem gest, po czym skierowałem się w stronę baru. Usiadłem na jednym ze stojących przy ladzie krzeseł i zamówiłem tequilę w drinku. Sącząc napój rozglądałem się za znajomym spojrzeniem, jednak nie mogłem natrafić nawet na Rosberga. Zacząłem się ostro zastanawiać, czy Lewis nie wcisnął mi kitu. Czy Anabelle miała w ogóle zamiar się tutaj dzisiaj pojawić.
Odstawiłem pustą szklankę, rozkoszując się przyjemnym szumieniem w głowie. Przeszedłem kawałek w kierunku kanapy, jednak nie dane było mi do niej dotrzeć. Poczułem, jak delikatne dłonie zasłaniają mi oczy wywołując w okolicach klatki piersiowej mrowienie. Wiedziałem, że to ona. Nie musiałem się zastanawiać nawet przez chwilkę.
- Gratulacje dla czwartego triumfatora!
Odwróciłem się z uśmiechem na twarzy.
- Mimo wszystko wolałbym być tym pierwszym.
Pokiwała palcem, kładąc drugą dłoń na moim ramieniu. Widząc rozradowane iskierki w jej błyszczących od blasku lamp oczach automatycznie zapominałem o zepsutej nakrętce. Po prostu cieszyłem razem z nią.
- Nie ma tak dobrze panie Vettel.
Złapała mnie za rękę i zaczęła przeciskać się w kierunku parkietu. Chwilę później przystanęła, posyłając mi pytające spojrzenie. Chciała zatańczyć. Nawet nie musiałem jej o to prosić, sama zaproponowała mi taniec!
Uśmiechnąłem się. Z radością objąłem ją w talii i przyciągnąłem do torsu, słysząc, jak muzyka gwałtownie zwalnia. Położyła głowę na moim ramieniu, jednocześnie mocno się przytulając. Wiedziałem, że była pijana. Że normalnie nic takiego by się nie wydarzyło. Ale mimo to czułem się niczym świeżo upieczony mistrz świata. Wciągając zapach jej perfum, wiedząc, że jest bezpieczna i zatapiając twarz w tych ciemnobrązowych, długich włosach zapominałem o całym świecie. Liczyła się tylko ona i ja. Tylko my...


__________
O matko, jaki ten rozdział jest beznadziejny ;-;
Po przeczytaniu go mam wyrzuty sumienia, że w ogóle coś takiego wam udostępniam, ale nie mam nawet najmniejszej chwilki na wniesienie poprawek. Przepraszam was za to!

12 komentarzy:

  1. Już chciałam skomentować poprzedni rozdział, ale w porę zobaczyłam, że dodałaś kolejny z czego bardzo się cieszę!
    Nie rozumiem, dlaczego twierdzisz, że jest beznadziejny, skoro prawda jest inna. Jest genialny, bardzo lubię Twój styl pisania, a Seb tutaj bardzo mi się podoba. Czekam na dalszy rozwój sytuacji, zapowiada się naprawdę ciekawie. :)
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że niedługo dodasz 6. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, ten rozdział jest zdecydowanie gorszy od poprzednich, ale cieszę się, że uważasz inaczej, bo zawsze miło jest przeczytać takie rzeczy :')
      Dziękuję ;*

      Usuń
  2. Beznadziejny? Chyba sobie żartujesz. Trzymasz mnie przy życiu tym opowiadaniem.
    Sebuś taki słodki. Chciałabym takiego przy sobie ;)
    Jak dobrze, że nie było Rosberga w tym rozdziale. Po ostatnim GP mam go serdecznie dość xD
    Czekam z niecierpliwością na następny :)
    Pozdrawiam, Molly :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś polubił to opowiadanie, ponieważ naprawdę wiele to dla mnie znaczy :')
      Ale powiedz mi, kto nie chciałby takiego Sebusia przy sobie? On nawet w rzeczywistości jest strasznie kochany! ♥ A Rosberg, no cóż, kompletne przeciwieństwo xd
      Bardzo dziękuję i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Beznadziejny, bo uwierzę... jest cudowny :*
    Sebi się zakochał, to było urocze ❤️ Już nie lubię Nico, zmieniłam zdanie :P
    Misia, niespodziewałam sie tak szybko tego rozdziału, zaskoczyłaś mnie! Ale ja chcę więcej takich niespodzianek ❤️
    Kocham mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahha, dobrze, że naprowadziłam Cię na odpowiednią ścieżkę misia xd
      Mam nadzieję, że uda mi się sprawić Ci więcej takich niespodzianek i oczywiście bardzo dziękuję ;*

      Usuń
  4. A ja uważam, że to chyba najlepszy rozdział z dotychczasowych. Jest taki.. Jakby trochę ''romantyczny''! I co najważniejsze: rozróżniam już bohaterów :D
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem na pewno nie jest najlepszy z dotychczasowych, ale dziękuję, ciszę się, że Ci się podoba :')

      Usuń
  5. O rany...
    Ubóstwiam Cię za ten rozdział! Uwielbiam tego typu opowiadania. ♥ Jest romantycznie? Ha, Klaudia tam zawsze będzie! ^^
    Ojjj, Sebastian taki zakochany. ♥ Jakież to piękne! I urocze! I w ogóle, chyba nie wyjdę z podziwu... ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najśmieszniejsze, że celem tego rozdziału wcale nie miała być romantyczność XD
      Ale bardzo dziękuję ;*

      Usuń
  6. Aj nie narzekaj mi tutaj :D
    Jest piękne ❤
    Stwierdzam to ja, osoba, która za żadne skarby nie zna się na F1. Bo po prostu nie znoszę tego sportu (bez urazy :))
    Ale to opowiadanie ma ten smaczek, który bardzo mnie przyciąga :))
    Czekam na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nie każdy musi lubić F1, dla jednych to bezsensowna jazda w kółko, dla innych pasja sprawiająca, że dzień staje się piękniejszy. I, na całe szczęście, jestem z grona osób, które to rozumieją :')
      Cieszę się, że ktoś, kto tego nie ogląda skusił się na czytanie tego opowiadania, to wiele dla mnie znaczy, dlatego bardzo dziękuję ;**

      Usuń