Minął tydzień.
Tydzień bez jego ciepłego spojrzenia i słuchania kojącego głosu. Bez możliwości patrzenia na hipnotyzujący uśmiech idealnie pasujący do rozczochranych blond włosów oraz zatonięcia w męskim uścisku dającym mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa. Siedem okropnie długich dni sprowadzających mnie ku jeszcze większemu rozżaleniu, czy przygnębieniu coraz mocniej tętniącym w okolicach klatki piersiowej.
Było mi dużo ciężej, niż z początku przypuszczałam...
Każdego ranka spoglądałam w okno pensjonatu przy jednej z głównych ulic Milton Keynes przepełniona nadzieją na ujrzenie tak dobrze znanej mi twarzy. Często przyłapywałam się na przelotnym wtulaniu w krwistoczerwoną bluzę z logiem Scuderii, gdy zostawałam sama w pozornie jasnym, przestronnym pokoju. Dla mnie był on czarną dziurą bez wyjścia, bowiem nie umiałam poradzić sobie z własnymi uczuciami. Po co dręczyły mnie niemalże ze zdwojoną siłą, skoro już dawno zostały spisane na stratę?
Wraz z niewypowiedzianymi słowami Kimiego cały mój świat runął niczym domek z kart, jednocześnie pozbawiając mnie radości i uśmiechu.
- Wszystko w porządku?
Przeniosłam przekrwione z powodu bezsenności spojrzenie na Nico, po czym nieznacznie pokiwałam głową. On tylko westchnął i wrócił do przeglądania codziennych wiadomości, jak to robił co wieczór. Naciągnęłam na ramiona puchową kołdrę w kwiatowej poszwie, starając się nie zwracać na siebie większej uwagi. Było mi cholernie źle już nawet nie z powodu Sebastiana. Niemal tak samo mocno bolał mnie fakt, że swoim zachowaniem raniłam także najlepszego przyjaciela będącego w stanie zrobić dla mnie praktycznie wszystko. Odkąd tutaj przyjechaliśmy spełniał każdą moją zachciankę, miałam go dosłownie na zawołanie, a nie umiałam wykrztusić z siebie nawet jednego, głupiego uniesienia kącików ust w geście podziękowania.
Musiałam się pozbierać. Tutaj, teraz, zaraz!
Owe plany pogrzebał jednak wibrujący tysięczny już raz telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, a gdy ujrzałam imię Vettela w moim gardle automatycznie wyrosła niebotycznych rozmiarów gula. Ponownie musiałam użyć całej siły woli, by odrzucić połączenie i nie uronić przy tym ani jednej, gorzkiej łzy będącej wyrazem tego, jak żałosnym stałam się człowiekiem.
Prawda była taka, że nie bałam się dać mu drugiej szansy. Wręcz przeciwnie! Chciałam go nią obdarować i pozwolić, by uczynił mnie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Przerażało mnie coś zupełnie odmiennego - wizja, że ponownie będę cierpieć z dokładnie tego samego powodu.
Włożyłam nogi w ciepłe, wełniane kapcie idealnie ułożone na dywaniku przy łóżku, po czym podeszłam do Nico, by niezdarnie uwiesić się na jego szyi. Nie mogłam dalej trwać w tej beznadziei, musiałam coś z sobą zrobić i zrozumieć wreszcie, że on nie wróci. To, co było, minęło. Nie ma prawa kolejny raz zawitać w moim zmasakrowanym życiu!
- Co jest księżniczko? - Kątem oka zauważyłam, jak skrzywił się po wypowiedzeniu tych słów. Doskonale znał moje uprzedzenia do danego określenia, związane z zadufanym w sobie ojcem i całą resztą tkwiących w podrabianym, monakijskim pałacu buraków. - Przepraszam. Nie chciałabyś może ruszyć tyłka z tej zapyziałej nory? Niedługo do niej przyrośniesz...
Siłą woli wymusiłam blady uśmiech motywujący mnie do dalszego działania. Brawo! Pierwszy krok ku lepszemu życiu bez ciągłego goszczenia Vettela w myślach wykonany.
- W sumie nawet chętnie - mruknęłam, opierając podbródek o jego głowę. - Jakieś konkretne propozycje?
- Pokaz kaskaderski motocyklistów na stadionie Donsów. Nie podchodzi to może idealnie pod twój gust, ale chyba się nada.
Pospiesznie przytaknęłam, odgarniając z twarzy zabłąkany kosmyk ciemnych włosów.
- Jestem za! - Odsunęłam się od niego, z dużo większą już łatwością unosząc kąciki ust w nadal jednak nie do końca szczerym uśmiechu. - Tylko powiedz mi, w co mam się ubrać...
Odeszłam kawałek do stojącej pod szafą, nadal nierozpakowanej walizki i sfrustrowana zajrzałam do środka. Ku swojemu niezadowoleniu niemalże natychmiast dojrzałam bluzę Ferrari idealnie upchniętą pod stertą bawełnianych swetrów. Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć po zaczerwienionych policzkach. Nie mogłam tego zrobić.
Cholera! Czy on kiedykolwiek zostawi mnie w spokoju?
- Jak dla mnie możesz iść nago - skomentował, jednocześnie wyrywając mnie z otępienia. Ta uwaga spotkała się z serią piorunujących spojrzeń i parą jeansów rzuconą w jego pierś. - Okej, jak sobie chcesz.
Śmiejąc się, rozłożył ręce w geście kapitulacji.
Teatralnie przewróciłam oczami i zgarnęłam z wierzchu najprostsze ubrania, jakie w swej kolekcji posiadałam. A wchodząc do łazienki niechętnie musiałam przyznać, że użalanie się nad sobą przez ostatni tydzień było jednym z tych niewybaczalnych błędów, które niestety dane mi było popełnić. Bo o ile łatwiejsze stałoby się moje życie, gdybym od razu podjęła podobną decyzję i zaczęła działać, zmuszać się do zapomnienia?
Zegar widoczny na telebimie wybijał kolejne godziny, minuty będące niemalże wiecznością. Nie mogłam skupić uwagi na niczym innym. Odliczanie czasu do końca wydarzenia stało się moją obsesją, uświadamiając jednocześnie, że nie powinnam się tutaj pojawiać. Ukradkiem spoglądając na skaczących po różnorako ustawionych torach przykrytych bandami motocyklistów starałam się nie myśleć o nim. O jego zmierzwionych blond włosach i obezwładniającym uśmiechu przyspieszającym bieg mojego serca. Czy ta obsesja miała się kiedykolwiek zakończyć?
Zniesmaczona spojrzałam na zadowolonego Nico oglądającego całe widowisko z błyszczącymi oczami. Wzięłam parę głębszych oddechów w celu zbicia ogarniającego mnie otępienia. Wsadziłam dłonie do kieszeni za dużej o kilka rozmiarów bluzy Niemca i zaczęłam przeciskać się przez tłum w kierunku wyjścia. Nie wiedziałam, gdzie powinnam pójść. Może do toalety, może po prostu usiąść przed stadionem, poczekać, odpocząć od tego wszystkiego. Ale byłam pewna, że na trybunach zostać nie mogłam, bowiem ciągłe wybuchy konfetti i ryk motocyklowych silników doprowadzały mnie do istnego szału.
Twardo stawiając kroki na betonowych schodach brnęłam ku górze. Ze świstem wypuszczając powietrze oparłam się o chłodną ścianę, znikając z pola widzenia kamer oraz ponad tysiąca spojrzeń zaciekawionych wydarzeniem. Powoli zaczęłam rozumieć osoby popełniające samobójstwa po stracie kogoś uzupełniającego ich brakującą połowę. Skoro ja cierpiałam w ten sposób przez kilka głupich słów i przeszłość Sebastiana, którego nie zdążyłam nawet dokładnie poznać, to jak musieli się czuć oni po zniknięciu człowieka, z którym od lat dzielili swoją codzienność?
Zaczęłam iść dalej, głośno przełykając ślinę. Rozluźniałam i zaciskałam pięści w walce z otaczającymi mnie strapieniami. Matko, jaka ja byłam beznadziejnie słaba emocjonalnie!
- Ana! - Odwróciłam się w kierunku biegnącego Nico. - Nawet nie wiesz, jak się przestraszyłem! Gdzie ty idziesz?
Otworzyłam usta w celu wypowiedzenia kilku nieskładnych słów, jednak nie mogłam nic z siebie wydusić. Blondyn złapał mnie za ramiona trochę zbyt mocno jak na dopuszczalne standardy, włączając we mnie czujnik ostrzegawczy.
Nie, musiałam się uspokoić. Przecież Nico nic mi nie zrobi...
- To nie tak - mruknęłam roztrzęsionym głosem. - Po prostu...
- Nadal o nim myślisz, prawda? - Przysunął się niebezpiecznie blisko, jednocześnie przyciskając moje plecy do jasnej ściany. Zadrżałam, czując jego oddech na szyi. Przez nadmiar uczuć tłoczących się wewnątrz serca nie umiałam spojrzeć w te błękitne, rozwścieczone tęczówki. Wzrok ciągle kierowałam w podłoże, uciekając od raniącej wszystkich wokoło prawdy. - Dlaczego? Co on takiego w sobie ma?
- Nico, proszę - szepnęłam, podejmując próbę choć lekkiego odsunięcia się od niego. Bez powodzenia. - Proszę!
- O co? Mam dać Ci do niego polecieć i pozwolić na to wszystko?! - Pokręciłam głową, czując, jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy przerażenia. - Czemu nie możesz zrozumieć, że Sebastian nie jest tym delikatnym i wyrafinowanym chłoptasiem, za którego się podaje?
Moja głowa pękała od przygnębiających myśli. Miałam ochotę krzyczeć, wygarnąć mu z zaciśniętymi zębami i sprzedać zdrowego kuksańca, ale z niewiadomych powodów głos uwięzł mi w gardle paraliżując wszystkie mięśnie. Zamknęłam powieki, chcąc osunąć się na kolana, jednak zaraz poczułam ciepły uścisk Niemca automatycznie przywracający mnie do pionu.
- Sebastian nie jest zły. On nigdy...
- Ana, w co ty wierzysz? Rzeczywistość jest inna, niż Ci się wydaje. - Ze strachem zauważyłam, jak jego dłoń delikatnie wędruje pod moją koszulkę. Gwałtownie się odsunęłam, czego następstwem był jedynie tępy ból głowy po niemałym zderzeniu z betonową nawierzchnią. - Zrozum, nie tylko on może dać Ci szczęście. Ja też mogę.
Byłam bezradna. Rosberg wpił się w moje wargi całą siłę wykorzystując do ograniczenia wykonywanych przeze mnie ruchów, a jedyne, na co umiałam się zebrać było desperackie ugryzienie jego pchającego się do mojej buzi języka.
Pałał żywą wściekłością, nie dało się tego nie dostrzec. Ale wykorzystanie szansy na ucieczkę, gdy z piskiem bólu odskoczył ode mnie było jedną z najważniejszych i najlepszych decyzji, jakie udało mi się w dotychczasowym życiu podjąć.
__________
Ah, tak bardzo lubię drugą część tego rozdziału. Wiem, że fanki Rosbega (aczkolwiek na szczęście takich na tym blogu chyba nie ma) zjadłyby mnie żywcem, jednak robienie z niego świni stało się chyba moim nowym hobby ;)
Całuję, dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem i do następnego!
No misia przeszłaś samą siebie.. Rozdział jest świetny, ale go nie lubię, bo Nico jest tu taki paskudny, że normalnie bym mu w ryj dała. Na szczęście nie mogę, a szkoda :P Niech ona wreszcie od niego ucieknie, jakiś psychiczny on jest... Pfff .-.
OdpowiedzUsuńKocham ❤️
Cóż, niejedna dałaby Rosbergowi w ryj za niektóre odzywki, ale cóż... Mogę się jedynie pocieszyć robieniem z niego świni tutaj xd
Usuńdziękuję za taki wspaniały komentarz i dobrze wiesz, że też kocham bardzo, bardzo mocno ♥
zacznijmy od tego czy w ogóle są jakieś fanki Rosberga :P mi się wydaje, że jeśli są to można je liczyć na palcach u rąk.
OdpowiedzUsuńJakbyś Ty tylko widziała moją reakcję na słowa: " na co umiałam się zebrać było desperackie ugryzienie jego pchającego się do mojej buzi języka. " hahah. Padłam po prostu.
Rozdział jak zawsze mega *.* cudnie napisany ♥ Szkoda mi trochę Any :'( ale mam nadzieję, że niedługo porozmawia z Vettelem.
Czekam na kolejny ♥ Powodzenia i całuję :*
Myślę, że jakieś tam pewnie są, zważając na pojawiające się od czasu do czasu niemieckie flagi z napisem 'Nico' na trybunach. Chociaż... Może faktycznie wszystkie są skierowane w stronę Hulkenberga? :')
UsuńDziękuję za wszystko kochana! ♥
Choć nie znam się na świecie F1 i nie wiem jaki on jest naprawdę to jednak w twoim opowiadaniu polubiłam Nico, ale od poprzedniego rozdziału moja sympatia do niego trochę spadła by dzisiaj w ostateczności ją stracił.. ://
OdpowiedzUsuńNie mogę pojąć co on chciał jej przez swoje zachowanie udowodnić :/
Nasuwa mi się tylko jedno, że ich przyjaźń wisi na jednym włosku :/
Co do Sebastiana... Jeśli ją kocha... On musi zawalczyć :))
Czekam na kolejny
Buziaki :***
Nico jeszcze co nieco w tym opowiadaniu odzyska, aczkolwiek od początku moim celem było wykreowanie go jako dupka, którym w rzeczywistości jest (choć pewnie nie w aż tak wielkim stopniu).
Usuńdziękuję za wspaniały komentarz i całuję! ;**
Zaprosiłaś więc jestem. Nie znam się kompletnie na Formule 1. Nie mam o niej zielonego pojęcia... ale jak się na czymś nie zna to czemu by od razu skreślać opowiadanie? Przeczytałam pierwszy rozdział, później szły powoli kolejne, po drodze prawie zapomniałam wysiąść na odpowiednim przystanku... wielkiej straty by nie było - tylko bym się spóźniła do szkoły ^^'.
OdpowiedzUsuńAle nie o tym.
Podobają mi się twoje rozbudowane opisy,idealna gra słowem - tez bym chciała tak potrafić!
Bardzo, ale to bardzo, polubiłam Sebastiana. I dlatego też ogromnie mu kibicuję.
Co do Nico... no jest, jaki jest. Mam ochotę zrobić piątkę... krzesłem, oczywiście :D Jednak znajduję w nim coś pozytywnego - stara się z całych sił chronić swoją przyjaciółkę przed złem całego świata. To, że zabiera się za to nie tak, jak trzeba... to już inna sprawa.
Bądź, co bądź. Bardzo mi się opowiadanie podoba. Jeśli będziesz mnie powiadamiać to na pewno będę się pojawiać (z większym bądź mniejszym opóźnieniem) ;*
Buziaki,
British Lady ♡
Czyli nie tylko ja czytam rozdziały w drodze do szkoły! No bo co innego robić przez dłuuugie pół godziny w tramwaju, eh.
UsuńNajpierw chcę Ci bardzo podziękować, że przez to opowiadanie przebrnęłaś. To wiele dla mnie znaczy :)
A później za całą resztę przemiłych słów, które w tym komentarzu w moją stronę poleciały. Więc dziękuję!
Oczywiście będę informować i całuję! ;**
Nico przesadził! Jak przyjaźń to przyjaźń, a nie taki cyrk xD Swoją drogą nigdy bym nie pomyślała, że mógłby zrobić coś takiego, ale teraz jestem już niemal pewna, że wymyślisz coś jeszcze gorszego.
OdpowiedzUsuńTeraz Ana będzie cierpieć jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że teraz Nico nie będzie już jej tak kontrolował i że Ana w końcu odbierze telefon od Sebastiana. A poza tym tęsknię już za nim, dawno go tu nie było :D
105 dni zostało jeszcze do GP Australii..... chyba nie dam rady :D
Całusy, Molly :**
Wspominałam, w sumie najpierw muszę się wyżyć na postaci Rosberga w tym opowiadaniu, a dopiero potem, może, go 'naprawię' xd
UsuńSpokojnie, wszystko w swoim czasie. Sebastiana w następnych rozdziałach z całą pewnością nie zabraknie, mogę Ci to obiecać :')
Ach, no i patrz! Już 97 dni do Melbourne! Jak ten czas 'szybko' leci.
Buziaki! ;*
Hej, Kochana! ;*
OdpowiedzUsuńWow! Wow! Wow! ;o Nico... on... NIGDY się nie spodziewałam czegoś takiego po nim. Zaskoczyłaś mnie, że na moment aż oddech wstrzymałam hehe ;D
Szkoda mi Any... Nawet nie wiesz jak bardzo. Przecież to nieludzkie! Czemu niektórym ludziom bycie kontrolerem sprawia taką przyjemność?! UGH! ;o
Czekam na kolejny, pozdrawiam! ;*
P.S.: Zapraszam do siebie!
Cóż, Nico jest, jaki jest, swoje za uszami ma, no ale możemy uznać, że chciał dobrze :')
Usuńdziękuję, również pozdrawiam i postaram się wpaść w najbliższym czasie, co równa się przyszły tydzień, bo niestety nauczyciele postanowili w ostatni tydzień przed świętami zakopać nas w nakładzie prac klasowych i sprawdzianów ;-;
Nico stara się trzymać Anę w złotej klatce, ochronić ją przed rzekomym złem? Ale czy to "zło" to na pewno Seb? Nie wiem czy biedny Rosberg trochę się nie zatraca. Chyba kierują nim uczucia inne niż wyłącznie przyjaźń, co pokazała dobitnie ostatnia scena.
OdpowiedzUsuńAna chyba nie jest świadoma tego, jak bardzo cała ta sytuacja jest pokręcona. Cóż, mam nadzieję, że szczere rozmowy przyniosą upragnione rozwiązania :)
Pozdrawiam i życzę weny!
p.s zapraszam także na trójeczkę [kiedy-powrocisz]
Nawet nie wiesz, ile znaczy dla mnie Twój komentarz! Bardzo, bardzo dziękuję za to, że czytasz moje wypociny :)
UsuńI oczywiście, Twojego bloga odwiedzam praktycznie codziennie, by sprawdzić, czy przypadkiem nie dodałaś nic nowego. Cóż, po prostu się w nim zakochałam!
Cóż, jestem trochę zdziwiona zachowaniem Nico, bo wydawało mi się, że jest jej prawdziwym przyjacielem. Rozumiem, że jest ''zazdrosny'' o Sebastiana, ale naprawdę przesadza. Ana jest dorosła i sobie poradzi.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość i zapraszam do siebie :)
Zarówno prawdziwy, jak i ten nasz Nico są troszkę pokręceni i lekko zadufani na własnym punkcie, choć mają te parę osób, za które oddaliby życie.
UsuńDziękuję za wszystko! :)
W końcu mam chwilę czasu, aby skomentować ten rozdział. :')
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić, Nico zachował się jak totalny dupek. Niby jest przyjacielem Any, ale zdecydowanie przesadził. Mam nadzieję, że szybko od niego ucieknie i wybaczy Sebastianowi, oni po prostu muszą być razem! ♥
Kochana, życzę Ci weny, weny, weny i jeszcze raz weny, bo to wszystko tak cudownie się czyta, że aż nie da się oderwać.
Całuję i pozdrawiam ;*
Dziękuję za przemiłe słowa, jesteś wspaniała! A ja mam sobie za złe, bo nie skomentowałam dwójki u Ciebie przez ten cały natłok w szkole. Oczywiście, postanawiam poprawę!
UsuńCałuję! ;*
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że ja i F1 to dwie różne bajki. Czasem widzę jak mój tata to ogląda, ale sama się na tym nie znam :D
Ale to nie znaczy, że skreślę to opowiadanie. Co to to nie ;)
Matko, ale Nico mnie zdenerwował, no aż chodzę. Jak on może się tak zachowywać? Co za palant!
Czekam na kolejny i całuję :*
To trochę jak ze mną i ze skokami. Oglądać nie przepadam, a jednak opowiadania czytam:)
UsuńDziękuję i również całuję! ;*